ZPPR #0001

Jak zapewne grono (nielicznych osób odwiedzających niniejszą witrynę) zdążyło zauważyć, lubuję się w tematach z pogranicza dobrego smaku i absurdu. W przeciwieństwie do najbardziej poczytnych brukowców, nie wnikam jednak kto, z kim, gdzie i dlaczego, lecz piorę własne brudy, wyciągając na światło dzienne osobiste uwagi i przemyślenia dotyczące własnych doświadczeń. Nie inaczej uczynię w dniu dzisiejszym, rozpoczynając serię Z Pamiętnika Praktykującego Randkowicza (w skrócie ZPPR), dzieląc się tym samym praktycznymi spostrzeżeniami w temacie kobiet, związków i procederu randkowania.

Zanim jednak przejdę do standardowego wodolejstwa, pragnę podkreślić jeden… niezwykle istotny fakt. Mianowicie, moje życie prywatne w sferze relacji damsko-męskich najzwyklej w świecie ssie. Nie da się tego inaczej nazwać, stary jestem, sam, a z roku na rok rozczarowanie stanem rzeczy w opisywanej materii robi się coraz większe.

Podobnie rzecz się ma, z chęciami do dalszych działań. Póki jednak z sił całkiem nie opadłem, a w pamięci wciąż tkwią jasne obrazy porażek i rozczarowań, pozwolę sobie temat opisać, gdyż… dobrze mieć świadomość co dzieje się wokół, to raz. Po drugie z kolei, nauka na cudzych błędach zdecydowanie mniej boli.

Fakt na dzień dzisiejszy. Internet – to w chwili obecnej najprostszy i najwygodniejszy sposób poznania drugiej osoby. Zapewnia anonimowość, ochronę przed rękoczynem i komfort psychiczny przy stawianiu pierwszych kroków. Pozwala umówić się, nie tylko bezboleśnie, ale sprawnie i bardzo szybko. W dalszej zaś perspektywie, fajnie spędzić czas w miłym towarzystwie, ale… okupione jest to pewnymi warunkami. Mianowicie:

  1. Należy bezwzględnie zachować dystans i zimną krew. Znaczy się i tu, po pierwsze primo – absolutnie na nic się nie nastawiać, wszak życie jest przewrotne, a kobieca natura potrafi być jeszcze gorsza… zatem najlepszym podejściem jest pozycja „na kumpla”, rozmawiasz na luzie, bez zbędnego stresu i całkiem otwarcie, Klei się jest ok, nie klei się…
  2. Olej sprawę, w momencie gdy nie jesteś w stanie nawiązać połączenia, odczuwasz znużenie z jednej czy po obu stronach, bądź czujesz nacisk, czy inny dyskomfort, wierz mi, mówiąc o tym otwarcie, nawet jeśli kończysz tym samym rozmowę, spotkanie czy całą znajomość, wyjdziesz na plus, jako że…
  3. Męskość jest w modzie. Pod tym magicznym pojęciem kryje się także umiejętność podejmowania decyzji. Co za tym idzie, nawet gdy będzie to decyzja komunikująca prawym sierpowym – kończmy, bo szkoda mi czasu, wyjdziesz in plus, a biorąc pod uwagę fakt, że…
  4. W dzisiejszych czasach bycie kulturalnym i miłym nie popłaca. Znacznie lepiej sprzedasz się w roli gbura, czy brutala. Wiadomo, „dziękuję” i „proszę” jeszcze nikomu nie zaszkodziło, ale jeśli nie masz przed nazwiskiem Sir, nie jeździsz na białym rumaku czy czarnym Rollsem lepiej stosować jako dodatek. W nadmiarze, z praktycznego punktu widzenia, wyjdziesz na: mamin-synka, metronoma, lub zniewieściałe cuś. Sorry, jako mężczyzna, w dzisiejszych czasach, nie masz prawa być człowiekiem i miewać ludzkich słabości. Ot, taki mamy klimat.
  5. Kolejny fakt, Ty piszesz, ona mówi. Czy to przed zapoznaniem, czy już po, ona wymaga byś nie był analfabetą – bądź czujny i przygotowany, bez względu, czy skrobiesz wstępną autobiografię, czy też późnego smsa z mocno rozbudowanym dobranoc. Z kolei, w trakcie wizji lokalnej – pełen luzik, w 88% przypadków to jej usta się nie będą zamykać, więc z Twojej wystarczy, przytaknąć, coś burknąć pod nosem,  od czasu do czasu posłuchać co mówi, po czym zadać do tego pytanie? Wwala, tyle wystarczy by nakręcić ją na kolejne 15 min tyrkotania.
  6. Zdarzyć się może, że po jakimś czasie dość będziesz miał paplaniny. Powstaje więc pytanie, jak do tematu podejść by wyjść z problemu obronną ręką. W moim odczuciu opcje są dwie:
    • jeśli spotkanie trwa 2+ godziny, możesz spokojnie powiedzieć, że było Ci bardzo miło, ale masz jeszcze parę spraw do pozałatwiania i będziesz się zbierał. Proste, skuteczne, a jak natrafisz na marudzenie – nie zawadzi dodać, że chętnie powtórzysz.,
    • jeśli jesteś w połowie nadmienionego powyżej czasu i nie wiesz co z sobą począć, z własnego doświadczenia mogę polecić Ci podjęcie dość drastycznych kroków. Mianowicie – sprawdź czy się jej podobasz i możesz liczyć na coś więcej. Uczynisz to w bardzo prosty sposób – naruszając jej sferę komfortu przez kontakt fizyczny. Uśmiechnij się, pogłaskaj ją po ramieniu lub/i szyi, złap za rękę i pocałuj. W pysk nie dostaniesz, bez obaw, co najwyżej ona się odsunie lub/i powie nie. Tym samym otwierając Ci furtkę do odwrotu, gdzie całą sprawę możesz skwitować stwierdzeniem „nie będę krył, że mi się podobasz, ale widzę, że to nie działa w dwie strony. Relacje koleżeńskie zaś mnie nie interesują, więc dziękuje za miło spędzony czas, ale będę się zbierał”. Jeśli Twoje starania zostaną odwzajemnione – cóż… masz sposób by zaabsorbować ją zajęciem innym niż rozmowa. Jak mawiają po drugiej stronie oceanu sytuacja „win-win”.
  7. By nie przeciągać wywodu, na zakończenie zbiór złotych myśli:
    • nie naciskaj, to niezdrowe, nawet gdy ona bardzo Ci się podoba, lepiej jest sprawę olać, gdy coś jest nie tak, niż wyjść na napaleńca i narobić sobie wrzodów,
    • życie to ciągła nauka, a człowiek to studium przypadków, nie poddawaj się przy pierwszej, drugiej, czy ósmej porażce, nabycie ogłady w kontaktach z kobietami wymaga czasu i sporej dawki praktyki,
    • ona jest takim samym człowiekiem jak Ty – ma wady, sporo wad, więc nie łam się, gdy Cię oleje – jej ułomności nie będą już Twoim problemem.
    • mimo wspomnianych wyżej wad, ona ma wymagania, na ogół wysokie – bądź tego świadom, nawet gdy zapewnia Cię, że szuka tylko normalnego partnera. Sedno sprawy polega na tym, że pod pojęciem „normalny” w 99% przypadków ukrywa się gro oczekiwań, takich jak: pieniądze, wygląd, silny charakter, mięśnie, pełna niezależność, dyspozycyjność, komunikatywność, mnogość zainteresowań… i można by jeszcze długo mnożyć. Istotnym jednak jest, by pamiętać, że wysoko postawiona poprzeczka, to nie Twój, lecz jej problem. W przypadku czołowego zderzenia z wymaganiami, zastosuj zalecenie z pierwszego podpunktu – nie przejmuj się, szkoda czasu i nerwów, idź dalej, a ona niech sobie dalej włosy wyrywa, szukając  wymarzonego księciunia.

Tyle na dziś… do przeczytania w kolejnym odcinku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *