Plan emerytalny

Nie oszukujmy się – czasy są ciężkie i nie zapowiada się by było lepiej. Wręcz przeciwnie – wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że z roku na rok będzie coraz gorzej. Rosnące bezrobocie, deficyt budżetowy, brak środków na zapewnienie podstawowych świadczeń socjalnych, niż demograficzny. Biorąc pod uwagę wszystkie z wymienionych powyżej i masę innych niesprzyjających czynników, warto poświęcić chwilę i zastanowić się nad własną przyszłością.

Wszak, bez względu na to czy w ogóle się dożyje i będzie się w stanie robić coś więcej niż tylko „pod siebie”, warto już teraz mieć jakiś plan. Wiadomo również, że dobry plan oprócz intelektualnego wysiłku włożonego w jego opracowanie wymaga pewnych założeń. Dla dobra przykładu, zakładam zatem, że uda mi się dożyć siedemdziesiątki we względnie dobrym stanie zdrowotnym, zarówno pod względem fizycznym jak i mentalnym. Ot, taki psikus. Idąc dalej tym tropem, oczekuje, że w przytoczonym wieku, nie będę zbierał śmieci na jakimś magazynie, roznosił ulotek, czy udawał wykwalifikowanego ochroniarza w pobliskim dyskoncie lub urzędzie. Chylę się wręcz nad oczekiwaniem, iż wejdę w wiek emerytalny wyzbyty problemów zawodowych, materialnych i związanych z przyziemnymi błahostkami takimi jak zus, służba zdrowia, czy nawet pieniądze. Wizja idylliczna, wydawać by się mogło kompletnie nierealna – poświęciłem jej jednak trochę czasu i przemyśleń, na podstawie których jestem zdania że jest to cel jak najbardziej osiągalny. Nie wierzysz, doczytaj do końca, przedstawię 3 przykłady na jego realizację, które wymagają jedynie:

  1. szczęścia i rozsądku, bo jeśli posiadasz to pierwsze, masz jednocześnie sposobność i sporo czasu by zgarnąć przed emeryturą, soczystą kumulację w lotto. Dodaj do tego powściągliwość, by zamiast roztrwonić wygraną mądrze zainwestować pieniądze, a później to już tylko hulaj duszo na samych odsetkach.
  2. znajomości, braku kręgosłupa moralnego oraz szeroko pojętej empatii, umiejętności stwarzania pozorów i przysłowiowego mydlenia oczu, bo są to wiodące cechy, które uogólniając umożliwiają karierę w zawodach takich polityk, ksiądz, dyrektor administracji publicznej lub państwowej, a tu na ogół nie robisz wiele, żyjesz dostatnio i spokojnie. Emeryturą przejmować się nie trzeba, bo albo swoje odłożysz i powłóczysz się po świecie, albo w ucieczce przed ujadaniem żony/męża będziesz pracować dalej, bo co Ci szkodzi skoro do Twoich obowiązków należy podpisywanie papierów, dyrygowanie pracą innych i denerwowanie ich tym faktem.

Jeśli jednak brak Ci wspomnianych wyżej cech, podobnie jak ma to miejsce i w moim przypadku, zapewne zastanawiasz się jaki jest trzeci, w tym przypadku mój osobisty, całkiem realny, tytułowy plan emerytalny. Uwaga, uwaga, uważam zatem, że świetną alternatywą na spędzenie starości bez zmartwień jest odsiadka. Nie przewidziało Ci się, nie przejęzyczyłem się i nie kamufluję tu żadnego podtekstu. Proste do realizacji – w dowolnie wybrany sposób, bo siedzieć można choćby za otwarte wyrażanie swojej opinii. Pamiętacie akcje anty-komor, niewiele trzeba by trafić za kraty. Ot, dosadnie wyrazisz swoje zdanie na temat pracy tutejszych władz i możesz liczyć na wizytę ABW, czy służb mundurowych innej maści. Dwa lata za krótko, 400zł pierwszej emerytury, czy zapomoga z pobliskiego mopsu z pewnością nie  pozwolą przeżyć przez miesiąc, ale powinny umożliwić wyładowanie społeczno-politycznej frustracji w bardziej „niecny” sposób. W myśl poprawności społecznej, politycznej i etycznej, nikogo do łamania prawa absolutnie nie namawiam. Zastanawiam się jednak czy ktokolwiek z Was rozważał ewentualne skutki takiego postępowania. Z jednej strony, spać można chyba spokojnie, bo co złego może spotkać emeryta w więzieniu? Jesteś stary, pomarszczony i brzydki, więc upadek mydła w łaźni nie grozi nadwyrężeniem zwieracza. Po fajkę, czy herbatę na drugi koniec bloku też szybko nie wyskoczysz, bo Twoje biodro zrobi to za Ciebie w połowie drogi. Nie pozostaje więc nic innego do roboty jak siedzieć, leżeć i niczym się nie przejmować. Z drugiej zaś strony są oczywiste negatywy, to jest pozbawienie wolności, wraz z wszelkimi jej przywilejami, jak choćby: kombinowanie jak za lichą emeryturkę opłacić czynsz oraz rachunki, normalnie zjeść i kupić leki, spędzanie kilku godzin dziennie w poradniach lekarskich w oczekiwaniu na receptę, z której leków i tak nie ma za co wykupić, bądź skierowanie do lekarza specjalisty z terminem na przyszły rok, włóczenie się bez celu załamując ręce na własną bezsilność i obojętność otoczenia.

Straszna perspektywa. Nie sądzicie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *